piątek, 15 kwietnia 2011

Vide Baltazar nr. 1

    Cześć i Chwała Pierwszemu Pedałowi RP! Bo oto ja, zaprzysięgły falangista, narodowy bolszewik (nacjonalistyczne poglądy, pro - eNDdeckie, mam po pradziadku, ziemianinie i hodowcy koni), zawdzięczam Pierwszemu Pedałowi RP, Jaśnie Panu Bratu, Ostro - W - Dupę - Rżniętemu, rozwianie mych wątpliwości dotyczących spisu powszechnego. 

wtorek, 12 kwietnia 2011

11BL

    Prawe, przednie drzwi szarego Citroena 11BL otworzyły się cicho i na mokrym chodniku stanął ostrożnie barczysty mężczyzna w czarnym zimowym płaszczu. Odruchowo stuknął dwa razy w chodnik trzymaną w prawej ręce laską i z trzaskiem zamknął drzwi. Siedząca za kierownicą młoda kobieta w brązowym berecie z piórkiem, odjechała na wolne miejsce parkingowe. Odwilż na początku lutego nie była zjawiskiem częstym, ani popularnym. Czekając na swoją towarzyszkę, mężczyzna ruszył wolnym, rozkołysanym krokiem, zerkając na wystawy spod skórzanego daszka obszytej futrem czapki. Na wydatnym nosie miał przydymione okulary, zza których wyrastały gęste krzaczaste brwi. Szeroka szczęka pokryta była krótkim zadbanym zarostem. Długi, ostry podbródek, haczykowaty nos i wyjątkowo ponure spojrzenie, tak można było wstępnie opisać twarz, tego skądinąd przystojnego człowieka. Wyglądał na trzydzieści kilka lat, ale lekko utykał. Szybkim krokiem zbliżyła się do niego kobieta, która przed chwilą zaparkowała zabytkowy wóz przed kwiaciarnią. Miała na sobie kozaczki stukające obcasami w rytm jej kroków, długą wełnianą spódnice z granatowej wełnianej dzianiny i krótki brązowy płaszczyk przepasany paskiem. Spod beretu uciekło jej kilka lekko kręconych kosmyków ciemnobrązowych włosów o kasztanowym połysku. W prawej ręce niosła obklejoną grubo taśmą paczkę w kartonowym pudle. Inwalida spojrzał na nią złowrogo i przyjął podane ramię. Wsparty na dziewczynie wskazał brodą szyld niedalekiego biura agencji kurierskiej. 


poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Cafe Continental

Konstantin Duny, skubiąc palcami szczotkowate wąsy siedział w otoczeniu trzech synów Grigorija: Joachima, Borysa i Igora (zwanego Kocurkiem) na kanapie przed ekranem telewizyjnym. Drzwiczki otwartej szafki, skrywającej telewizor przed oczyma nieznoszącego go Gregorego były szeroko otwarte. Telewizor był stary, kineskopowy, ale kolorowy. Generalnie obraz miał kolor żółty. Nikomu to nie przeszkadzało, ale podskórnie wyczuwali, że kiedy kineskop zdechnie nie będzie nawet żółtej telewizji, Grigorij zrobi wszystko, żeby nie kupić następnego. Na ten uparła się Ida prawie dwadzieścia lat wcześniej.

Puszczano ostatnie reklamy przed najpopularniejszym programem niedzielnego wieczoru - "Cafe Continental" o 21:30. Oro już spał, a ojciec pozwalał siedmioletniemu Kocurkowi oglądać program mimo późnej pory. "Cafe Continental" łączył w sobie cechy dobrego kabaretu i telenoweli. występujący w nim aktorzy musieli improwizować, program szedł na żywo, a scenariusz wyznaczał tylko pierwsze i ostatnie zdanie każdej scenki. Do każdego odcinka zapraszano gości ze świata artystycznego. No i nagrywano w stołecznym Brzeskim Teatrze Komediowym. Program się rozpoczął, grający barmana w tytułowym "Cafe Continental" satyryk i konferansjer Anton Borsun kłócił się z kelnerką - znakomitą artystką kabaretową i aktorką teatralną - Iriną Czermuszko.


niedziela, 10 kwietnia 2011

O książkach 2

 Gwoli ścisłości, lista książek przeczytanych przeze mnie od stycznia do 10 kwietnia.

Recenzja książki księdza Tadeusza Isakowicza - Zaleskiego „Księża wobec bezpieki: na przykładzie archidiecezji krakowskiej”

    Pod jakim kątem należy spojrzeć na książkę, która wywołuje taką burzę medialną jaka rozpętała się na początku 2007 roku, w związku z wydaniem przez księdza Isakowicza - Zaleskiego, obszernej pracy na temat kontaktów księży i Służb Bezpieczeństwa? Czy opisać drżące sutanny episkopatu, który z zupełnie niewiadomego powodu gotów był niemal egzorcyzmować autora? Czy potraktować ten panegiryk jako książkę naukową, na jaką ją wykreowano? Czy też prosto z mostu opisać jak zainteresowany tematem czytelnik mógł się na niej zawieść?

sobota, 9 kwietnia 2011

Południe z five o'clock'iem

W lodówce zastygała galaretka z czerwonego wina z kawałkami pomarańczy. W piekarniku pociła się gęś faszerowana kiszoną kapustą i rumieniły się skórki pieczonych ziemniaków z warzywami. Na kuchennej podłodze, przed piekarnikiem, siedział długowłosy kot o sierści jak gorzka czekolada, podpalanej miejscami na rudo z ciemniejszymi pręgami na grzbiecie. Nie spuszczał żółtych oczu z gęsiego grzbietu. Do pewnego momentu, kotu Bakaratowi, towarzyszyła suczka Szantaż. Mniejsza od kocura, kundelka o szlachetnym wyglądzie miniatury owczarka niemieckiego. Szantaż zrezygnowała i podreptała dosiąść swego ukochanego przyjaciela. Nie zważając na groźne syki ułożyła mu się na kolanach, przejmując funkcję podpórki pod laptopa.